Bez tytułu
Komentarze: 4
No tak. Rozejrzałam się trochę.Potencjalne pułapki zlustrowane.Pierwsze uśmiechy zebrane. Oby jak najwięcej ich tu było....
J. poznałam w scenerii, powiedzmy, nie mało romantycznej.Portugalia. Często tam bywałam swojego czasu z racji...a zresztą to nieistotne...Istotne jest to, że sie stało.Oczywiście z początku nie było mowy o niczym poważnym. Takie tam wspólne snucie sie wieczorami po okolicznych knajpach, takie tam słowa na wiatr. Były wakacje. Chciałam się bawić. I liczyłam, że On podobnie traktować będzie to co nas już wtedy łączyło... W Polsce byłam związana. z facetem, który nie rozumiał mnie nawet krztyny. Znałam Go właściwie od dziecka. Nasi rodzice wspólnie prowadzili interesy, wspólnie wyjeżdżaliśmy w różne ciekawe i nieco mniej miejsca. Na Jego rodziców mówiłam "ciociu i wujku", i pamiętam, ze przejście z tej formy na znów "pani pan", gdy była już z K. było dla mnie bardzo nienaturalne. Ale wracając do samego K. to chyba za bardzo się przyzwyczaił do tego, że jestem i myślał, że zawsze już będę... Nie szanował mnie...To, ze szlajal się z kumplami po knajpach i wyrywał kolejne panienki bylo jak najbardziej naturalne. Nie miałam nic do gadania. Jego rodzice uznawali go za ideał. Tylko spróbowalam powiedzieć coś na nie. Gdy byłam w Portugalii K. mnie zdradził. Ulżyło mi. Pamiętam, że pierwsza myśl to była: i dobrze, kurwa. Zacznę w końcu żyć z dala od tych popaprańców. W końcu mam powód by rzucićgo w cholerę, a jego matce zamknąć gębę. Żałowałam tylko, że w tej Portugalii tak bardzo odtrącałam J. Dochodziło do tego, że uciekałam przed nim. Wiedziała, że mogę nie wytrzymać. Chyba już zaczynałam do niego coś czuć. Ale przecież nie mogłam...pan i władca przecież "czekał"...
Z J. jestem już dwa lata. I dopiero teraz poznałam co znaczy traktować kobietę. Poznałam co to szacunek, co to miłość. Wyrzekł się wielu rzeczy dla mnie. Przyjechał stamtąd, mimo przeciwności. Trochę to trwało. Rok właściwie tylko pisaliśmy, dzwoniliśmy. On miał prace, ja naukę, no i rodzice. Łatwo sie domyśleć, ze każdy mój facet, po kochanym K. był nikim. Długi czas z rodzicami kontaktowałam się tylko przez brata. To on donosił mi co w domu, co mama o mnie mówi, co tata..Właściwie sytuacja ustabilizowała się po śmierci babci. Mamy mojego taty. Chyba zrozumiał, że wkońcu mam prawo do milości...
Jestem bardzo szczęsliwa...